Oto dziesiątka partii gitarowych, które należy znać i spróbować je zagrać (przy odrobinie wprawy). Wybór jest czysto subiektywny, ale uzasadniony.
Jimi Hendrix, Voodoo Child (Slight Return)
W każdym zestawieniu jak to nie może zabraknąć ojca nowoczesnej gitary. W końcu to dzięki niemu gra solowa nabrała nowego znaczenia – przestała być jedynie ozdobnikiem, a stała się elementem, wokół którego budowano kompozycję. Voodoo child jest tego dobrym przykładem. Poszczególne riffy porządkują tkankę muzyczną pomiędzy kolejnymi popisami mistrza. Całość była prowadzona przez Hendrixa z lekkością i wyluzowaniem, ale bez miejsca dla utraty kontroli nad dźwiękiem.
Led Zeppelin, Stairway to heaven
„Schody…” to jedna wielka ciekawostka. Firma płytowa chciała wydać 8-minutowe nagranie na singlu, ale zespół się temu sprzeciwił. Mimo to kompozycja odniosła sukces i dziś jest to jeden z ulubionych „materiałów szkoleniowych” młodych gitarzystów. Jego popularność sprawiła, że w sklepach muzycznych pojawiały się żartobliwe informacje o zakazie grania Stairwaya. Warto dodać, że podczas nagrywania sola Page posługiwał się telecasterem, a nie na kojarzonym z utworem, dwugryfowym gibsonem SG.
Queen, Bohemian rhapsody
To nie był materiał na przebój ze względu na długość i wstawki operowe. A jednak… Dodatkowo Brian May dał tu znakomity przykład, jak rozkładać akcenty w partii gitarowej. Grał najpierw w niskich rejestrach, potem wysokich, przyśpieszał, zwalniał, mocniej uderzał w struny przy każdej zmianie akordu w tle, a jego instrument – Red Special – charakterystycznie „krzyczał”. Efekt ten został wzmocniony użyciem dwóch przetworników single coil, w tym jednego w przeciwfazie.
The Eagles, Hotel California
Większość piosenek opiera się na rozdzieleniu ról gitarzysty rytmicznego i prowadzącego. W „Hotelu” sytuacja wygląda inaczej. Rozpoczyna ją pojedynek Dona Feldera i Joe Walsha, a kończy wspólne granie tego samego motywu. Interesująca jest też budowa utworu. W uproszczeniu jego podstawą jest skala h-moll, która (wraz z kolejnymi przejściami akordów) zmienia się w inną tonację. W końcu muzyka to nie tylko wydobywanie dźwięków, ale i sztuka ich łączenia.
Dire Straits, Sultans of swing
W latach 70. ton wyznaczał rock progresywny, punk, glam i disco. Na tym tle „Sułtani” brzmią zaskakująco „zwyczajnie”. Tajemnica Knopflera tkwi w jego technice. Grał palcami – co rzadkie – i w ten sposób próbował uzyskać efekt zbliżony do banjo. Dzięki temu zabiegowi posiadał wyrazistą artykulację oraz szereg dodatkowych dźwięków związanych z szarpaniem, muskaniem oraz tłumieniem strun. Tym samym brzmienie zostało wzbogacone o niuanse, które trudno byłoby uzyskać z pomocą kostki.
Michael Jackson, Beat it
Osobą odpowiedzialną za powstanie sola był Eddie Van Halen – mistrz operowania pływającym mostkiem floydrose oraz tappingu (techniki hammer on – pull off z użyciem palców prawej i lewej ręki). Na jego popis u „króla popu” złożyły się zarówno szybkie, precyzyjne prowadzone partie, jak również momenty spowolnienia, podczas których zmniejszał lub zwiększał „wajchą” napięcie strun. Co ciekawe za swoje nagranie muzyk nie wziął wynagrodzenia (niektórzy utrzymują, że mógł za nie nawet zapłacić).
Steve Ray Vaughan, Rood mood
Jednym z najciekawszych elementów techniki Steve’go był sposób trzymania instrumentu, daleki od „szkolnych” zaleceń. Kciuk kładł nie z tyłu gryfu, ale wykorzystywał go do tłumienia lub dociskania strun basowych, a do podciągania używał trzech palców jednocześnie. Z jednej strony była to konieczność, ponieważ do swoich instrumentów zakładał bardzo grube zestawy, z drugiej zaś przekazywał do gitary sporo siły. I tę energię słychać m.in. w Rood mood.
Metallica, One
Kompozycja zaczyna się niepokojąco. Potem napięcie narasta, by ostatecznie eksplodować. Gra Jamesa Hetfielda oraz Kirka Hammetta naśladuje odgłosy wojny – serie karabinów maszynowych, wybuchy granatów, pocisków artyleryjskich, moździerzy. W tym samym tonie utrzymane są sola – od pozornie spokojnych, mających w sobie coś z muzyki klasycznej, po szaleńczo szybkie, agresywne. Ciekawostką jest to, że One to pierwszy oficjalny teledysk w karierze zespołu.
Guns N’ Roses, November rain
Można żartować, że gitarzyści czasem lepiej się prezentują, niż grają. W przypadku Slasha image oraz umiejętności muzyczne szły w parze. W November rain jest kilka partii solowych i to całkiem udanych. Jednak dopiero ostatnia – finałowa – zapada w pamięć. Taki jest bowiem sens tego rodzaju gry – czasem jest ona „wypełniaczem”, czasem „kropką nad i”. W „listopadowym deszczu” pełni ona kluczową rolę – jest to zamknięcie i podsumowanie utworu – coda, o której trudno zapomnieć.
Audio Slave, Like a stone
Po zawieszeniu działalności Rage Against The Machine można było mieć wątpliwości, czy pozostali na scenie muzycy będą w stanie zagrać coś interesującego. Tom Morello udowodnił, że obawy te były przedwczesne. W czasach RATM jego styl miał naśladować zachowania DJ-a. Like a stone jest wyraźnie bardziej melodyczne. Ale w solówce gitara zaczyna „krzyczeć” jak za dawnych, dobrych czasów za sprawą dwóch efektów – Digitech Whammy (pitch shifter) oraz cyfrowego delaya od Bossa.