Zmiana brzmienia „czystej” gitary elektrycznej od lat fascynuje muzyków i inżynierów. Dziś dzięki rozwojowi technologii bez problemu można kupić multiefekty – urządzenia, które mogą zastąpić dziesiątki lub setki analogowych kostek. Co warto o nich wiedzieć?
Zalety multiefektów gitarowych
Przede wszystkim kreują one dźwięk w sposób cyfrowy. Zastosowane w nich algorytmy pozwalają na uzyskanie m.in.: przesterów, modulacji, delayów, pogłosów. W bardziej zaawansowanym sprzęcie można je dowolnie łączyć ze sobą i grupować w presety. Tym samym przejście między poszczególnymi scenami brzmieniowymi zajmuje ułamek sekundy.
Używanie tak uniwersalnych akcesoriów pozwala także uniknąć plątaniny kabli i związanego z nią ryzyka zakłóceń sygnału.
Ważne są też koszty – często niższe niż w przypadku skompletowania rozbudowanej „podłogi”. Najtańsze rozwiązania to wydatek kilkuset złotych (dla porównania najdroższe osiągają cenę kilkudziesięciu tysięcy). Wszystko to sprawia, że multiefekty są wygodną i praktyczną alternatywą.
Fractal Axe FX, Kemper a może Line 6 Helix?
Ale czy wspomniane zalety idą w parze z uzyskaniem pożądanego brzmienia? Tu odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niektóre konstrukcje nie zapewniają odpowiedniej jakości – ich dźwięk jest płaski i sztuczny. W innych sprawdzają się tylko wybrane ustawienia. Najczęściej najsłabszą stroną cyfrowych urządzeń są przestery. To dlatego wielu gitarzystów opiera swoją „brudną grę” na zniekształceniach ze wzmacniaczy oraz kostek, a algorytmy efektów modulacyjnych i przestrzennych wykorzystuje jako źródło dodatkowych niuansów. Nie oznacza to, że na rynku nie istnieją cenione generowane komputerowo overdrive’y. W ostatnich latach coraz większym zainteresowaniem cieszą się propozycje od Fractala czy Kempera, które do złudzenia symulują brzmienie lamp i innych analogowych układów. Są to produkty klasy wyższej. Aczkolwiek już umiarkowane cenowo konstrukcje potrafią zapewnić interesujące rezultaty. Na ten przykład The Edge z U2 od lat korzysta z procesora Line 6 DM4.
Multiefekty nie posiadają jednej formy. Mogą być częścią programu komputerowego lub być wbudowane w inne akcesoria muzyczne – przełączniki (np. Boss MS-3), a w szczególności wzmacniacze (tu można wymienić serie: Code od Marshalla, Mustang od Fenedera, VX od Voxa, Id Core od Blackstara). Najczęściej jednak są zamknięte w obudowie kostki gitarowej – zarówno małej (np. Hardwire TR-7, Zoom serii MS), jak i bardziej rozbudowanej (np. Line 6 M5, Strymon Mobius, Eventide H9). Dużą popularnością cieszą się także multiefekty zastępujące cały pedalboard. Mogą mieć one różną wielkość.
Na rynku dostępne są konstrukcje: kompaktowe (np. Zoom G1X Four), pełnowymiarowe (m.in. Boss ME-80, Line 6 serii POD HD) oraz „wielkoformatowe” (np. TC Electronic G-System). Ciekawym rozwiązaniem są procesory dźwięku dedykowane do racków, tj. skrzyń grupujących akcesoria muzyczne. Z ich pomocą można skompletować w jednym miejscu wiele urządzeń i zsynchronizować ich działanie za pomocą interface’u MIDI. W każdym razie wśród czołowych producentów tego typu ekwipunku należy wymienić: Eventide, Fractal, Line 6, TC Electronic.
Multiefekt czy kostki?
Czy cyfrowe symulacje zastąpią analogowy sprzęt? Z pewnością zmienią rynek, tym bardziej, że stają się coraz lepsze. Jednak magia tradycyjnych rozwiązań wciąż kusi, dlatego też lampowe wzmacniacze oraz zwykłe kostki będą sprzedawać się dalej i cieszyć swoim brzmieniem kolejne pokolenia gitarzystów.
Podsumowanie:
- Multiefekty są rozwiązaniem praktycznym i wygodnym, oferującym wiele przekształceń dźwięku.
- Już proste urządzenia pozwalają znacząco obniżyć koszty związane z kompletowaniem sprzętu.
- Najważniejszym wyznacznikiem zakupu powinno być brzmienie. Jego ocena jest czysto subiektywna.
- Przykładowe multiefekty: Line 6 Helix, Kemper, Fractal Axe FX, Boss GT-100.