Małe jest piękne. Także i miniaturowym „piecykom” nie można odmówić uroku. Czy równie dobrze można ocenić ich brzmienie oraz funkcjonalność? Czy warto je kupić?
Miniatura wzmacniacza
Na rynku istnieje kilka rodzajów naprawdę małych wzmacniaczy. Pierwszym z nich są miniatury regularnego sprzętu. Oferuje je wielu producentów – m.in.: Marshall, Fender, Orange, Laney. Ich ceny wahają się zwykle od 100 do 200 zł. Pod wieloma względami są to „zabawki” – gadżety, które można ustawić na biurku lub półce, po to, aby cieszyły oko. Czy można na nich grać? Jak najbardziej tak.
Trzeba jedynie pamiętać, że nigdy nie zastąpią pełnowymiarowych konstrukcji. Wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze: mają one niewielką moc . Najczęściej jest to jeden wat lub dwa, choć na rynku dostępne są mocniejsze rozwiązania. Tego typu parametry z pewnością nie zapewniają ani odpowiedniego brzmienia, ani głośności koniecznej na sali prób. Po drugie: mikrowzmacniacze posiadają niewielkie głośniki o przekątnej ok. trzech cali. Odbija się to negatywnie na uzyskanym dźwięku, któremu wyraźnie brakuje niskich częstotliwości. Często lepsze rezultaty można uzyskać po założeniu słuchawek. Po trzecie: jest to prosty sprzęt, w którym na próżno szukać rozbudowanego equalizera (treble, bass, middle) czy przełącznika nożnego. Za to bardziej zaawansowane urządzenia posiadają generowane cyfrowo efekty. Czasem wyposażone są w elektroniczny stroik lub wejście 35 mm, co pozwala np. podpiąć telefon i uruchomić podkład muzyczny. Jeśli będziesz grał tylko w domu można pomyśleć o symulacji wzmacniacza na komputerze.
Vox Amplug i inni
Drugą grupą wzmacniaczy na baterie stanowią akcesoria bezpośrednio wpinane do gniazda gitary elektrycznej. Pomysł ten spopularyzował Vox serią Amplug, a w jego ślad poszli inni (np. Blackstar). Charakterystyczną cechą tego rozwiązania jest brak jakiegokolwiek wbudowanego źródła dźwięku. Ten wydobywa się ze słuchawek lub z innego sprzętu grającego z wejściem aux. Może być to: wieża stereo, komputer (najlepiej za pośrednictwem interfaceu audio), a nawet radio samochodowe. Z pewnością uzyskana jakość dźwięku będzie lepsza niż w „tyci piecykach” z głośnikiem, wciąż jednak nie osiągnie ona standardów studyjnych. Warto wspomnieć, że najnowsze modele dysponują niemałą ilością efektów. Poza możliwością przesterowania oferują szereg modulacji, ech i pogłosów. Cena tego typu konstrukcji nie jest wysoka i najczęściej zamyka się w granicach 200 zł.
Funkcjonalność wzmacniaczy na baterię
Jeśli chodzi o funkcjonalność najmniejszych „piecyków” na rynku, to trzeba podkreślić, że najlepiej sprawdzają się w tym, do czego zostały stworzone – do ćwiczeń. Z ich pomocą można szlifować umiejętności i w domu, i w podróży – nawet w godzinach ciszy nocnej. Kolejną niezaprzeczalną ich zaletą jest cena. Każdy kto zakupił gitarę elektryczną może sobie na nie pozwolić. To szczególnie ważne na początku kompletowania sprzętu, ponieważ zakup mikrowzmacniaczy pozwala obniżyć i tak niemałe koszty. Nie można zapominać również o tym, że wspomniane cacuszka po prostu chce się mieć. To sprawia, że są godnym rozważenia prezentem dla każdego gitarzysty.
Podsumowanie:
- Mikorowzmacniacze to gitarowy gadżet, jednak o sporej funkcjonalności.
- Produkty tego typu są dobrym narzędziem do ćwiczenia gry, zwłaszcza „piecyki-wtyczki”.
- Przykładowe urządzenia: Marshall MS-4, Fender Mini ’57 TwinAmp, Orange Crush Mini, Laney Mini-St-Lion Battery Combo, Roland Micro Cube GX BK, Vox serii Amplug.